Recenzja filmu

Nawiedzona narzeczona (2008)
Jeff Lowell
Eva Longoria
Paul Rudd

Spirytystyczny seans miłosny

Idealny pretekst na wypad do kina we dwoje. Prosta historyjka z sympatycznymi bohaterami, która wymaga ledwie minimalnego wysiłku intelektualnego. Na rozpalone majowe wieczory w sam raz.
"Nawiedzona narzeczona" to idealna propozycja na upalne dni. Kiedy na zewnątrz jest gorąco i człowiekowi naprawdę nic się nie chce, może w sympatycznym towarzystwie zasiąść przed zupełnie niezobowiązującym filmem i doskonale się bawić. Prosta, mało odkrywcza historyjka z sympatycznymi bohaterami ukoi nerwy, a przy tym wymagać będzie naprawdę minimalnego wysiłku intelektualnego. Bohaterką komedii jest Kate, która właśnie szykuje się do własnego ślubu. Niestety dnia tego nigdy nie przeżyje, gdyż tuż przed ceremonią zostaje przygnieciona przez lodową rzeźbę przedstawiającą bądź to kobietę, bądź anioła (w zależności od punktu widzenia). To jednak nie koniec historii, a jej początek. Kate powraca bowiem na Ziemię, zupełnie nie rozumiejąc, co też ma na niej czynić. Tymczasem jej niedoszły mąż za namową siostry spotyka się z medium. Ta ducha narzeczonej nie wywoła, lecz obudzi inne, również głęboko pogrzebane uczucia w chłopaku. Nie spodoba się to Kate, która postanowi zastosować swoje 'martwe' sztuczki, by medium przestała zawracać jej chłopakowi w głowie. Film Jeffa Lowella to swoista mieszanka "Soku z żuka" z "Uwierz w ducha", choć po prawdzie trudno porównywać "Nawiedzoną narzeczoną" z tymi filmami. To zdecydowanie nie jest obraz ponadczasowy, który zapisze się w annałach amerykańskiej kinematografii. Twórcy tak bardzo starali się stworzyć komedię śmieszną, lekką i z dowcipnymi dialogami, że miejscami mocno przeszarżowali. Starają się zbyt mocno i ich skecze są zbyt transparentne, by być zabawnymi. A jednak z czasem, gdzieś podskórnie, zaczyna budować się właściwa atmosfera. I zupełnie wbrew sobie "Nawiedzona narzeczona" staje się filmem zabawnym. Pełną zasługę za to może przypisać sobie Eva Longoria Parker. To prawdziwy wulkan temperamentu. Jest żywiołowa, ma cięty język i świetnie sprzedaje swoje kwestie. Doskonale bawi się rolą robiącego głupie dowcipy ducha, co okazuje się zbawienne dla całego przedsięwzięcia. Paul Rudd, który jest osobą niezwykle sympatyczną, nie należy bowiem do aktorów sprawdzających się w rolach pierwszoplanowych. Dobrze wypada w krótkich epizodach, tu jednak miał trudniejsze zadanie i nie do końca mu podołał. Longoria Parker całkowicie go przyćmiła i tylko Jason Biggs w krótkich wstawkach jest w stanie dotrzymać jej kroku (prawdopodobnie tylko dlatego, że praktycznie nie mają wspólnych scen). Dla fanów aktorki to naprawdę dobra wiadomość i kolejny powód do odwiedzenia kina. "Nawiedzona narzeczona" okazała się lekką komedyjką będącą znakomitym pretekstem na spędzenie czasu we dwoje. To idealna odskocznia od stresu dnia codziennego, a czasem to właśnie liczy się najbardziej.
1 10
Moja ocena:
6
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Czy nie wydaje wam się znajomy motyw ze znikającą panną młodą? W przypadku „Nawiedzonej narzeczonej” jest... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones